wtorek, 1 stycznia 2019

Nowy rok = nowa ja


Są ludzie, którzy w Nowy Rok wchodzą obojętnie jakby to był kolejny nudny dzień ich życia, ale i też są tacy ludzie, którzy na ten ważny przełom, rozpoczęcie kolejnego rozdziału w życiu planują mnóstwo rzeczy, snują plany, projekty, kreują marzenia. Taką osobą właśnie jestem ja. Wchodząc w ten 2019 rok mam tak wiele celów do spełnienia, że mobilizacja i motywacja były ponad granicą. 


Co planuję?
w 2019 roku postanowiłam, że:
Nauczę się systematyki w pisaniu postów i pisać przynajmniej 2 posty w tygodniu. 
Ponownie raz w roku zrobię wyzwanie "Szpagat"
Będę czytać przynajmniej jedną książkę miesięcznie (moja druga pasja, zaraz po sporcie)
Zdam rok (studia)
Wrócę do formy (bardzo ogólne, ale ja odczuję, gdy ponownie będę się już dobrze czuła)

Zrobię minimum 2 ukierunkowane kursy.




Co w styczniu?
W styczniu za cel postawiłam sobie:
Wrócić przynajmniej trochę do treningów
Znów jeść tak jak przed przeprowadzką, (czyt. zdrowo)
Zdać sesję.
Dziennie 30 brzuszków (zadanie od Chodakowskiej z kalendarza)
Pić 1,5l wody dziennie (z czasem znów wrócić do 2l)
Pisać posty co 3 dni. 
Co niedzielę się rozciągać. 
Uczyć się dziennie 2h.
Czytać książkę 0,5h dziennie. 
Planować codziennie kolejne dni.
Planować co 3 dni swoje menu. 

Dużo tego, ale wcale to nie jest takie straszne na jakie wygląda. Nie jest to mój pierwszy raz kiedy tak planuję wszystko więc dam radę. 

Mam nadzieję, że ten rok też będzie dla mnie tak wyjątkowy tak jak każdy inny do tej pory. 

Cytat na ten rok?
"Masz 365 czystych, niezapisanych kart, nie zmarnuj ich."


A wy? Macie już plany na 2019 rok czy podchodzicie do tego wszystkiego tak jak pierwsza, wspomniana przeze mnie, grupa osób?

piątek, 21 grudnia 2018

Czy przeprowadzka coś zmienia?


Zazwyczaj nie pisałam takich tematów na blogu sportowym, ale tym razem jednak chciałabym podzielić się swoimi spostrzeżeniami. 

Jeszcze niedawno ten temat myślałam jako o bardzo odległym. Dosłownie w 2 miesiące wywróciłam swój świat do góry nogami i już dzisiaj tworzę tę oto stronę z nowego mieszkania. Niby mam tylko 20 lat a jednak już sama kreuję swoją rzeczywistość. Bez rodziców, rodzeństwa i reszty rodziny. Oczywiście spotykam się z nimi, ale po prostu już nie wpływają na moje decyzje jeśli sama nie uznam, że chce się z nimi podzielić jakimikolwiek wątpliwościami. 


Co wpłynęło na moją decyzję?

Przede wszystkim dużo kłótni z rodzicami, czasami już przykre teksty się pojawiały, mimo tego, iż zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt. Dodatkowo obecny partner... bardzo spontaniczna decyzja, ale póki co nie żałuję. Wsparcie dziadka. Chęć odrobiny prywatności. Możliwości rozwoju bez niepotrzebnych komentarzy. No i oczywiście chęć usamodzielnienia się. 


Czy się bałam?

Tak. Na początku jak partner to zaproponował to byłam mocno na nie, później zaczęłam o tym myśleć i pojawiało się coraz więcej plusów. A następnie jakoś to poszło i uznałam, że tego właśnie chce. 


Czy miałam jakiś start?

Pracowałam, wręcz harowałam po 22 godziny (taak, tak się da) przez cały październik. Pracowałam na 2 fronty. 12 godzin spędzałam na nockach w rodzinnej firmie, wracałam się przespać dosłownie na 2 godziny i znów biegłam na drugi koniec miasta do pracy na 10 godzin w sklepie spożywczym. Tu już nie chodzi o to co robiłam, liczyły się pieniądze a co do zawodu to doszłam do wniosku, że jak się ustabilizuje to zajmę się tym co lubię czyli właśnie blogiem i trenowaniem siebie i innych. Uzbierałam pieniądze i się przenieśliśmy. Od partnera mieliśmy o tyle taki start, że jego rodzice bardzo dużo nam pomogli materialnie i dorzucają trochę pieniędzy co miesiąc. 


Co z moim zdrowym stylem życia i treningami?

No niestety coś za coś. Skupiłam się na pracy, brakowało mi nawet czasu na odpowiednią regenerację, gdzie zawsze dbałam o te 7 godzin snu. Zmniejszyłam treningi diametralnie z 5x w tygodniu nawet do 1-2x jak tylko znalazłam trochę więcej czasu. Jedzenie? Najpierw również się broniłam pudełkami, później to tylko było gorzej. 


Jak to wygląda wszystko teraz po przeprowadzce? 

Tak naprawdę, gdy skończy się grudzień to miną mi 2 miesiące w nowym miejscu. I szczerze mówiąc do tej pory się nie ogarnęłam, brak czasu, presja ze strony pracy, pieniędzy, tęsknoty za bliskimi jeszcze nie pozwoliła mi wrócić do tego co było. Nawet siłowni już nie mam więc wracam do treningów na podłodze w zaciszu domowym tak jak wtedy, gdy zaczynałam. Jestem pewna, że znów zgubię te nadprogramowe kilogramy, wywalczę dawne "ja" i znów będę tak samo zorganizowana i waleczna jak wcześniej, ale chyba potrzebuję na razie właśnie dać sobie czas na oswojenie się z nową sytuacją. Dlatego głównie znów piszę tego bloga, aby mieć powód do powrotu do konsekwencji, wytrwałości i siły życia. 





Jak u was wyglądała sytuacja po przeprowadzce? Tak samo było kolorowo i poukładane jak w starym miejscu czy też mieliście taki chaos przez dłuższy czas jak ja? 

środa, 19 grudnia 2018

Moja historia.



Jak to się zaczęło?
Odkąd tylko pamiętam byłam okrągła. Miałam okresy w życiu, że wyglądałam lepiej i gorzej. Zawsze marzyłam, aby wyglądać chociaż przeciętnie. Żeby ktoś powiedział, iż wyglądam... "normalnie". Tyle by mi w zupełności wystarczyło. Odchudzałam się od 14-16 roku życia. To było moje ciągłe bieganie za kaloriami, liczeniem niezdrowych rzeczy, odmawianiem wszystkie i tak dalej. Czułam się niewolnikiem własnego ciała. Zaczęłam od Mel B, Chodakowskiej i innych youtubowych trenerów. Wszystko kończyło się zawsze fiaskiem i ponownym wracaniem do złych nawyków i to wieczne "zaczynanie od nowa". Nienormalne, no nie? 

Po tych 2 latach walki samej ze sobą, wypracowałam w końcu zdrowe nawyki, nauczyłam się nie zaczynać ciągle od nowa a po prostu kontynuować swoją drogę. Jeśli jadłam coś niezdrowego to po prostu cieszyłam się chwilą, a później wracałam do swojego jedzenia. Pokochałam siebie, coraz lepiej wyglądałam. Nadal mam problemy z ograniczeniem słodyczy. Mój rekord to 3 miesiące. Jednak stary nawyk powrócił i chyba go lubię. 




Jeśli chodzi o treningi to był youtube, siłownia, siłownia w domu, kombinowanie na wszystkie sposoby. Zaczynałam od 3x w tygodniu i skończyłam na 5x w tygodniu + parę razy nawet dodatkowe cardio na bieżni. Potrafiłam mocno się zajechać. Były nawet momenty, gdzie trenowałam, aby rozładować gniew. Treningi dla mnie były dobre na wszystko. Zawsze chciałam poczuć się ładna. Tak po prostu. 



Później wywalczyłam sobie pozowanie z Gosią Flis, wtedy poczułam, że pozowanie to jest kolejne moje hobby. Następnie spełniałam kolejne marzenie poprzez dostanie się do Akopa. Walczyłam. Do momentu, w którym wyprowadziłam się z domu i w tym trwam do dzisiaj. Z domu wyszłam na początku listopada. Mamy grudzień. Tak, 2 miesiące nie mogę się odnaleźć w nowej sytuacji, mieszkam z chłopakiem, jemy słodycze codziennie, jem to co wpadnie mi w ręce, bo on nie lubi zdrowych rzeczy, ja się tez od tego już odzwyczaiłam. Ciężko mi wrócić, trening jak zrobię to uznaję to za święto. Czy tęsknię za poprzednim trybem? Bardzo. Aczkolwiek mam duży problem, żeby znów wrócić. I tak znów czuję to parcie na "zaczęcie od początku". Czy sobie poradzę? Pewnie tak, tylko potrzebuję czasu. I tak już jest lepiej niż z początkiem listopada. 
Do tego wszystkiego mam problemy metaboliczne od dziecka i w moim wypadku chudnięcie nie jest takie proste. Ale to nie oznacza, że jak zaczynam walczyć to nie dam z siebie wszystkiego. 

Mamy prawie nowy rok, a jak nowy rok to i nowa ja. 
Nie poddam się. 


niedziela, 16 grudnia 2018

Witam Cię w moim skromnym świecie.

Cześć! 

Jako, że jest to pierwszy post na tejże stronie, blogu, pamiętniku.. Chciałabym Cię serdecznie powitać mój czytelniku. Tak mocno w skrócie opowiem Ci dlaczego powstał ten blog, w jakim celu, kim jestem oraz co tutaj będzie się pojawiało. 


Dlaczego powstał?
Jeszcze o tym nie wiesz, ale bardzo chętnie Ci wyjaśnię. Jestem blogerką już od kilku ładnych lat, nie jest to mój pierwszy blog, ale ze względów technicznych oraz trudności z wykonawcą poprzedniego bloga, pieniędzmi itd postanowiłam wrócić jeszcze raz na blogspota, ale bez wielkiego nagłaśniania na facebooku, ig i tego typu mediach. Chciałabym go tworzyć bez promowania się, jeśli do mnie zaglądniesz więcej niż raz to będzie mi niezmiernie miło. Nie tworzyłam postów już koło pół roku (?) może rok, bardzo mi tego brakowało dlatego chciałabym tworzyć nawet choćby dla własnej przyjemności. 

W jakim celu?
Przede wszystkim dalej chciałabym pomagać każdemu kto tylko będzie chciał przyjąć ode mnie jakąkolwiek pomoc. Ten blog tak jak i każdy inny traktuję jako swój osobisty pamiętnik, będą pewnie tutaj moje żale, sukcesy, porażki, wskazówki, porady itp ale też nie zabraknie na pewno fachowych tekstów merytorycznych. 

Kim jestem?
Jestem 20letnią kobietą, mieszkającą w Krakowie. Kocham koty, naprawdę. Z zawodu jestem trenerem personalnym, mam długą historię, ale o tym w następnym poście. Obecnie studiuję dietetykę oraz dokształcam się we własnym zakresie, bo po prostu to kocham. Pisanie również sprawia mi ogromną frajdę więc po prostu łączę przyjemne z pożytecznym! 

Czego tutaj możesz się spodziewać?
Przede wszystkim jestem maniaczką zdrowego życia (jak można rozpoznać po nazwie) więc to będzie motywem przewodnim całego bloga. Będzie to rozbite na zdrowe jedzenie, treningi, moje efekty, wyzwania miesięczne, motywację, ale nie mam zamiaru tylko do tego się ograniczać. Planuję wpleść tutaj jeszcze jakieś extra teksty dotyczące planowania, organizacji jak również innych tematów, które czasami kreatywnie lubią mi wpaść do głowy ;) 


Ale cel tego wszystkiego jest jeden! 

Także bardzo serdecznie Cię witam i zapraszam do dalszego śledzenia. 

POLECANY POST

Nowy rok = nowa ja

POPULARNE POSTY